„Shrek – baśń o tolerancji”

Tym, co łączył spektakl z kinowym „Shrekiem” – jest właśnie postać tytułowego bohatera – dość odrażającego ogra o gołębim sercu i specyficznych manierach. W tej bajce nic nie było normalne, klasyczne i schematyczne, gdyż sama rodzina, w której na świat przyszedł Shrek, nie była rodziną typową. Nie daliśmy się zwieźć temu co powierzchowne i ujrzeliśmy piękną rodzinę, która darzyła się szacunkiem, miłością i zawsze mogła na siebie liczyć. Spektakl pokazał dzieciom, jak ważne jest w życiu poczucie własnej wartości i polubienie siebie samego. Jeśli nie będziemy lubili siebie, nie uda nam się polubić drugiego człowieka i otaczającego nas świata. Z pomocą zabawnego i uroczego w swym nieokrzesaniu ogra, pokazano dzieciom, że świat jest ciekawy i piękny w swej różnorodności, że nie należy się przed nim zamykać, ale poznawać go, bo dzięki temu staniemy się wewnętrznie bogatsi.

Bohaterowie, których Shrek spotykał podczas swojej wędrówki, również okazali się być inni, niż wydawało się nam się na początku. Babcia Jadzia, wbrew pozorom wcale nie była dobrotliwą staruszką. Wilk z bajki o Czerwonym Kapturku wcale nie był taki straszny. Nawet sam Czerwony Kapturek nas zaskoczył, nie mówiąc już o wyjątkowo dużo gadającym Ośle. Był też Bajarz, który na naszych oczach snuł opowieść, zabierając widzów w niezwykły świat fantazji.

Co łączyło bohaterów „wyjętych” z różnych bajek?
Otóż poważny problem, z którym trudno sobie poradzić – żaden z nich nie akceptował siebie samego. Zanim zrozumieli, że w przyjaźni tkwi siła, a wzajemna akceptacja jest kluczem do szczęścia, przeżyli wiele niebezpiecznych, ale też pasjonujących przygód.

B. Kurzyńska